poniedziałek, 22 listopada 2021

God Of War (PS4, PC) -- Recenzja Gry

 


Kratos i mitologia nordycka, to brzmi przecież jak oksymoron!
Tak samo jak Kratos i człowiek ustatkowany, spokojny, rodzinny.
Mógłbym tak wymieniać bez końca jednak pytanie jest inne, czy to połączenie działa i czy gra na prawde jest tak dobra jak wszyscy mówią?

środa, 27 października 2021

Metal Gear Ac!d (PSP) Recenzja.




Co możemy uzyskać z połączenia jednej z topowych skradanek z grą turowo-karcianą gdzie nasza talia ma wpływ na wszystko i do tego możemy kupować paczki z kartami jak w Fifie?
Otóż wyjdzie nam "kwas" czyli Meta Gear: Ac!d!

wtorek, 26 października 2021

Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści (PC, Xbox One, PlayStation 4, Android, Nintendo Switch, iOS) Recenzja. Gwint, wszędzie ten Gwint.






Świat ogarnęło “Gwintowe” szaleństwo zaraz po premierze Wiedźmina 3.
Coś co było ciekawym dodatkiem do gry stało się grą online w którą zagrywa się ogromna ilość graczy na całym świecie niczym w znanego nam Heartsone’a.
Więc nasuwa się pytanie, czy jest na rynku jeszcze miejsce na połączenie ukochanej karcianki z grą fabularną w której Wiedźmin jest tylko w tytule a my mamy realny wpływ na wydarzenia ,które się w niej dzieją?
Czy może jednak powoli dochodzi do zmęczenia materiału w stylu “co za dużo to niezdrowo”?

środa, 20 października 2021

RECENZJA - Assassin's Creed: Syndicate (Xbox One, Playstation 4)



 Assassin’s Creed: Syndicate przez wielu uznawany jest za „ostatniego prawdziwego asasyna”, jaki trafił do naszych konsol, bo jakkolwiek byśmy na to nie spojrzeli jest to niestety ostatnia część z całego cyklu ,która nie ma w sobie elementów RPG i ogromnego otwartego świata znanego z Orginis, Odyssey czy Vallhali.
Jednak czy gra wydana w 2015 roku nadal potrafi sprawić frajde i być godnym pożegnaniem pewnego rodzaju sztampowej formuły wokół ta seria gier została zbudowana czy niestety jest wręcz odwrotnie?




Na samym początku mojej recenzji chciałbym wspomnieć ,że w grę grałem pierwszy raz tuż po premierze właśnie te 6 lat temu gdzie seria Assassin’s Creed była wydawana co roku obok takich gier jak np. Call of Duty.
I właśnie ten fakt tak zwanego zmęczenia materiału jak i paru innych elementów około growych sprawiłby ,że gdybym pisał tą recenzje właśnie wtedy to ocena nie byłaby wyższa niż „nie marnuj czasu”.
Pamiętam jak mówiłem ,że ta część jest tak zła jak „Rogue”, co gdy teraz patrze na moje statystyki z ps4 z tamtego okresu upewniam się w tym ,że szału nie było a gre szybko przerushowałem byle tylko skończyć i gdy porównam czas spędzony w grze kiedyś kontra teraz w wersji na xbox one to jest to niebo a ziemia.
Przez to szybkie przejście i wyparcie jej z pamięci mogłem spokojnie na nowo usiąść, bez żadnych oczekiwań z otwartym umysłem, chęcią dobrej zabawy i bycia najlepszym skrytobójcą w mieście Londyn!
Od pierwszych chwil poczułem ,że będzie to inna zabawa, te pare lat przerwy dużo zmieniło a dodatkowym smaczkiem stał się fakt ,że przez te lata zdążyłem osobiście poznać Londyn bardzo dobrze podczas wielu podróży i poczułem się od razu jak w domu, jak we własnych kontach. (Jeszcze lepsze odczucie potęguję Watch Dogs: Legion ale to podczas ich recenzji)
Dobrze, to był całkiem długi wstęp ale bez niego czuje ,że pewne rzeczy mogłyby być niezrozumiałe a pewne opinie wręcz absurdalne. 


Akcja Assassins Creed: Syndicate dzieje się podczas angielskiej rewolucji industrialnej, a dokładniej w roku 1893 w mieście Londyn, który był jej kolebką.
Od pierwszych chwili widzimy jak tak naprawdę brudne, pełne korupcji i rządzone przez przestępczość jest miasto w ,którym się znaleźliśmy.
Od dzieci pracujących w fabrykach, biznesmenów nie liczących się z nikim aż po gangi na praktycznie każdym rogu, dostajemy Londyn bez jakiegokolwiek filtra.
Pierwszy raz w historii całej serii mamy doczynienia z dwójką grywalnych głównych bohaterów, między ,którymi dowolnie możemy się zmieniać, a dokładniej jest nimi rodzeństwo Jacob i Eve Frye.
Jak nie trudno się domyślić obie postaci różnią się dość znacząco charakterem dla efektu dynamiki między rodzeństwem.
Z jednej strony mamy Jacoba, typowego faceta ,który najpierw bije i rozwala potem pyta i myśli co w połączeniu z jego unikalnym poczuciem humoru sprawiło ,że nie tylko śmiałem się z jego żartów ale też robił rzeczy ,które ja jako gracz bym zrobił.
Z drugiej strony dla kontrastu mamy Eve ,która zawsze musi trzymać się planu, mieć wszystko wyliczone i demolka z improwizacją nie jest czymś co lubi.
Ta dualność w klimacie yin-yang ma również swoje przełożenie na umiejętności bohaterów i bronie ,których używają.
Umiejętności Jacoba są bardziej skupione na sile fizycznej i ruszaniu w wir walki bez namysłu gdzie u Eve znajdziemy umiejętności ,które pomogą nam gdy chcemy przejść po cichu, niezauważeni jak prawdziwy asasyn, cień po którym nie zostaje żaden ślad zamiast wywarzonych drzwi i stosu trupów.
Skoro wspomniałem o umiejkach to warto powiedzieć o całym drzewie umiejętnośći i wydawani punktów na nie.
Obie postaci mają osobne drzewka jednak pomijając fakt ,że prze Eve mamy pare umiejetnosci do skradania się a u Jacoba więcej obrażeń w walce to pozostałe 80% umiejętności dla obu jest takie samo, przez co tak na prawde nie różnicy ,która powinna być klarowna nie czujemy co uważam za naprawdę nie wykorzystany potencjał ,mogący mieć większy wpływ na rozgrywke.
Na szczęście gdy jedna postac zdobywa punkty ,które możemy wydać na umiejętności druga je też praktycznie dostaje co utrzymuje obie na takim samym poziomie gdzie maksymalny jest dziesiąty.





Bardzo wcześnie w historii dowiadujemy się ,że musimy kontynuować pracę naszego ojca ,też asasyna, i znaleźć specjalny artefakt zwany całunem, który jest ukryty gdzieś w Londynie zanim zrobia to templarusze jednak Jacob jak to Jacob woli skupić się na uwolnieniu mieszkańców z opresji i tyranii przy pomocy swojego nowo uformowanego gangu „Crooks”.
Jeśli teraz pomyśleliśćie ,że w takim razie Eve będzie szukać artefaktu w odróżnienu od swojego brata to trafiliście w dziesiątke, bo mimo wspólnego celu końcowego rodzeństwo ma inne pomysły na to jak go osiągnąć.
Co ku memu zaskoczeniu jest zrobione bardzo dobrze, przez pierwsze dwie, trzy godziny rozgrywki jest nam przestawiony system terytoriów i wojen gangów.
Jeśli ktoś grał w gry takie jak Godfather 2 czy GTA San Andreas to zobaczy wiele podobieństw w tym systemie, każde terytorium ma swoje misje wyzwolenia i potem szefa do pokonania by je wyzwolić.
Tutaj musze wstawić dygresję bo przez przypadek odkryłem ,że szefa można zabić wcześniej podczas jego pojawienia się po zrobieniu misji odblokowującej małą część jego terytorium, co sprawi ,że w głównej walce gangów go po prostu nie będzie.
Generalnie pomysł jest bardzo fajny jednak po jakimś czasie staje się to nudne i człowiek czuje się jakby robił niepotrzebny nikomu grind niż faktycznie pomagał ludziom.
Coś co również zauważyłem to to ,że warto na początku odblokować trzy pełne obszary dzięki czemu wątek fabularny nie zostanie nam przez to przerwany, bo blisko ostatniej misji niestety jest to wymagane co niektórych może zdenerwować ale z drugiej strony tez odblokowuje nam pewną sekwencje sporo wcześniej.
Porozmawiajmy teraz trochę o walce i całym systemie walki ,który w tej części chyba osiągnął apogeum nudy i nie robienia nic.
Całość opiera się tak na prawde na parowaniu w odpowiednim momencie i tak długo jak potrafimy to wykonać wrogowie na żadnym poziomie nie stanowią dla nas zagrożenia, a cała walka jest po prostu średnia.
Są gry z podobnym systemem ,który jest lepiej dopracowany, bardziej organiczny i szkoda ,że Ubisoft tutaj nie poświęcił trochę więcej czasu.
Frustracje jednak nie kończą się tutaj, o nie, wspinaczka jest zmorą tej gry, nawet nie zlicze ile razy chciałem wyrzucić kontroler bo Jacob czy Eve nie chcieli się złapać, nie trafiali w line czy też przez to przegrywali misje.
Najgorszy tego przykład miałem podczas misji ,królowej po zakończeniu gry (jest na moim youtube), gdzie Eve przez dlugi czas nie chciała wejść na budynek, potem ni stąd ni zowąd z niego spadła.
Z drugiej strony czymś co nie zawodzi jest jazda karocami, driftowanie koniem jest tak zabawne ,że mógłbym to robić całe dnie tak jak taranowanie innych karoc.
Z jakiegoś dziwnego powodu ten element gry pasuje tutaj idealnie i sprawil mi wiele frajdy.
Mówiąc o frajdzie, nowym dodatkiem jest wyrzutnia haku rodem z gier Batmana, dzięki ,której możemy wejść na dach budynku w sekundę, zjeżdżać po linie z budynku na budynek a nawet poczuć się jak spider-man szusując 
miedzy budynkami i zabijając wrogów z powietrza.



No dobra, ale to Londyn w czasach industrialnej rewolucji, to na pewno musi być ktoś ciekawy z postaci historycznych?!
Dokładnie! Od słynnej Florance Nightingale (Kerrou tutaj padnie ze smiechu bo kiedyś na kolokwium pomyliłem ją ze świetlikiem z Florencji), po Charlesa Dickensa i Karola Marxa ,którzy w dodatku zachowują się w sposób znany nam z książek historycznych.
Smaczkiem są side-questy nawiązujące do legend miasta jak np. legendy o Spring-heeled Jacku, które czasem były dużo ciekawsze niż główna linia fabularna szczególnie na „wysokości” połowy gry.

Wróćmy jednak do naszego rodzeństwa, tak jak powiedziałem wcześniej mają oni kompletnie różne wizje oraz priorytety co sprawia ,że ciągle musimy się przełączać między jednym a drugim, co podczas mojego przejścia psuło mi trochę imersje, bo gdy tylko wczuwałem się w Jacoba musiałem odpuścić i wrócić do Eve ,żeby odblokować jego dalszą historie.
Zabieg taki na pewno będzie miał swoich zwolenników, ja jednak nim nie jestem, wolałbym grę podzieloną na akty skupiające się na konkretnej postaci niż skakanie między nimi.
Szczególnie ,że misje Eve często pomijają jej cel a skupiają się na naprawianiu tego co zepsuł jej brat jak np. zrujnowanie ekonomii ,którą teraz ona musi naprawić.
Na pewno pokazuje to dalej różnice miedzy nimi ale dla mnie jest to niepotrzebny trochę zabieg.
Jeśli mowa o misjach to musze wspomnieć o misjach kończących dany każdy akt.
Są to tak zwane final assassination, czyli likwidacja celu ścigane przez cały rozdział i musze przyznać z nimi miałem największą frajde.
Wiele opcji podejścia do wroga, misje poboczne i specjalne cut scenki gdy dokonamy zabójstwa tak jak prawdziwy asasyn a nie idąc na „pałe” ekhem Jacob ekhem a to co dzieje się ze swiatem po nich i bohaterami jest wręcz świetne.
Nie ukrywam są to misje ,które mogą sprawić najwięcej problemu z powodu ich poziomu trudności ale zarazem są najbardziej satysfakcjonujące.



Na chwilę chciałem się zatrzymać i napisać coś więcej o samej fabule gry jednak fabuła nie prezentuje nic więcej ponad to co napisałem powyżej, zabijasz templariuszy az dojdziesz do ostatniego bosa, zabijasz go i koniec.
Jedyny moment kiedy fabuła wciągnęła mnie całego, był pewien plot-twist ,którego nie będę spoilerował ale dzieje się on podczas gry Jacobem.
Był to moment w ,którym wręcz krzyczałem na postać jak to się mogło stać, jak do tego mogło dojść, jednak po chwili kolejne zabójstwo i gra toczy się dalej jak się toczyła.

Naprawde szkoda ,że mimo tego iż mamy fenomenalne postacie, dobrze napisane dialogi to gra sprawia ,że cała fabuła nas po prostu nie obchodzi i szczerze to jest największy grzech tej gry dla mnie.
Niepodobało mi się to 6 lat temu przez co jak najszybciej chciałem tą grę przejść i wymienić na inną i teraz też mi się nie podoba.
Brak przywiązania emocjonalnego do losów bohaterów, historii sprawia ,że nawet takie smaczki jak dom Edwarda Kenweey’a nie potrafi tego naprawić.
Nawet sekwencja pierwszej wojny swiatowej jest wrzucona jak na siłe i ma średnio sens.
I te słowa pochodzą od osoby ,która praktycznie maxowała tą gre.

Pomówmy o znajdzkach bo przecież ta seria gier z nich słynie i jest ich pełno, na każdym rogu mamy do zbierania piwa, kwiaty czy tez pozytywki co sprawia ,że ludzie którzy uwielbiaja takie rzeczy będą wniebowzięci jednak dla mnie jest ich po prostu za dużo i troszkę danych poto ,żeby na siłe przedłużyć nasz czas z grą.

Dobrze Raven, to jak to jest AC: Syndicate jest gą dobrą czy zła?
Ja odpowiem dość dyplomatycznie, bo nie jest ani jednym ani drugim, jest gdzieś pośrodku bo na każdy mninus znajdzie się jeden plus.
Dla mnie sam klimat Angli, pare unikatowych rozwiązań i humor Jacoba są warte tego ,żeby dać grze szanse.
Na koniec dnia jest to asasyn, gra się w niego jak asasyna i fani serii znajdą tutaj coś dla siebie.
Szkoda tylko ,że fabuła nie jest lepsza i i tak naprawdę wygląda jak kopiuj, wklej wrzuc do jednego kubła i zmixuj.
Bo gwarantuje ze po przejściu za rok, dwa, nie będziecie jej pamiętać.
Mógłbym tak długo wymieniać co mi się nie podobało ale na koniec dnia gdy o niej myśle, to jednak w miare dobrze się bawiłem grając i patrząc jak Kovek gra również.

Plusy:
+ Postacie wstępujące w grze
+ Możliwość zobaczenia konsekwencji tego co robimy
+ Londyn i historia Anglii
+ Grafika
+ Side questy

Minusy:
- Historia
- Główne misje praktycznie takie same
- Achievmenty / Trofea potrafią się blokować
- Ogrom bugów nadal po 6 latach




czwartek, 14 października 2021

Recenzja: eFootball 2022 (PC, Xone, XSX, PS4, PS5, iOS, Android)


Co roku fani piłki nożnej stawali przed wyborem: brać kolejną fife czy może pro evolution soccer. Oba tytuły często szły łeb w łeb i był swoimi największymi rywalami pchając siebie nawzajem do przodu. A może te czasy już bezpowrotnie minęły?



eFootball 2022 jest długo wyczekiwanym następcą znanego i uwielbianego Pro Evolution Soccer od Konami.
Gry ,która zrewolucjonizowała pewne aspekty symulatora gry piłki nożnej niemniej patrząc na to co robiło Konami przez ostatnie lata czy to z Hideo Kojimą czy też z niektórymi IP byłem bardzo niespokojny o to co może się stać z naszą piłką nożną.
I tak oto ziścił się mój i czuje ,że nie tylko mój koszmar związany z tą marką, którą lepiej chyba było zostawić w spokoju i dać jej umrzeć niż patrzeć jak staje się czymś czym możemy straszyć dzieci po nocach.
Patrząc na to z dystansu Konami ma pewien dar do rujnowania tego co ludzie kochają i próby wyciśnięcia ile się da, spójrzmy chociaż na Metal Gear Survive, coś co obok Metal Geara nawet nie powinno pojawiać się w jednym zdaniu.


“Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym”

Kiedy na początku zobaczyłem ,że eFootball będzie grą f2p z możliwością wykupienia pozostałych trybów gry nie powiem, ucieszyłem się.
Możliwość pogrania w piłke nożna ze znajomymi bez potrzeby kupowania kolejnego tytułu zawsze była, jest i będzie zachęcająca jednak za tym musi iść gra w ,której będziemy chcieli spędzić więcej czasu niż połowę meczu.
Gra sama w sobie waży niecałe 32gb co nie jest złym wynikiem i to chyba jedyny plus jaki potrafię znaleźć.
Krótko po pierwszym odpaleniu gry pojawił się pierwszy sygnał ,że coś może być jednak nie tak tzn na ekranie początkowym po naciśnięciu “A” (na konsoli sony X) gra praktycznie się wykrzaczyła dwukrotnie i cofnęła mnie do głównego hub’a konsoli.
Nie tak łatwo mnie zniechęcić bo jak to się mowi do trzech razy sztuk i tak oto za trzecim razem super, udało mi się przebrnąć przez ekran startowy i powitał mnie komunikat ,że teraz oto będzie rozegrany mecz próbny przed ,którym dostałem krótkie objaśnienie klawiszologii.
Jest to o tyle istotne ,że jeśli ktoś grywa w Fife jak np ja to praktycznie leci pamięcią mięśniową i nie myśli co ma nacisnąć bo palce robią to same tutaj potrzeba chwili ,żeby się przyzwyczaić co jednak nie jest aż tak problematyczne.

Pierwszy gwizdek”


Pierwszy mecz jaki przyjdzie nam rozegrać to Argentyna kontra Portugalia czyli klasycznie Messi kontra CR7.
Jak każde spotkanie w każdej tego typu grze rozpoczyna się od wejścia zawodników na murawę w tym przypadku już możemy zobaczyć zawodników czekających w tunelu i chyba lepiej żebyśmy ich nie widzieli bo oto moim oczom ukazały się krzaczaste tekstury jak z późnego ps3.
Przez chwile myślałem ,że po prostu dalej się ładują co czasem się zdarza w grach więc jestem w stanie przymknąć na to oko jednak gdy nic się nie zmieniało przez kolejne minuty wiedziałem ,że tak gracze wyglądają i nic tego nie zmieni.
Nawet w trakcie spotkania na powtórkach po faulu czy bramce każde zbliżenie kamery boli w oczy.
Ja wiem, że gra się dla gameplay’u w takie gry a nie dla grafiki jednak w 2021 roku od gier ,które chwalą się realizmem i wyglądem oczekuje się minimum chociażby, że zawodnik będzie wyglądał jak człowiek a nie jak kanciasta postać która waży miliony kilogramów.
Mówię o wadze nie bez przyczyny, praktycznie przez całą długość meczu dało się odczuć “masę” zawodników, niejednokrotnie zdarzyło się ,że gracz mimo ,że miał biec sprintem po prostu truchtał machając szybciej rękami jakby coś go trzymało lub też nagle w niewyjaśniony sposób zwalniał i praktycznie biegł w miejscu (mając pełną stamine) jakby trzymała go niewidzialna siła lub właśnie grawitacja.
Nawet piłka, jest podawana, kopana i toczy się jakby była zrobiona z ołowiu przez co możemy zapomnieć o precyzyjnych podaniach między zawodnikami, bo zanim ona do adresata trafi mija tak dużo czasu ze zawsze ktos inny zdąży przybiec i ją przejąć.
Działo się tak niezależnie od siły użytej do kopnięcia.
Więc coś tak prostego jak strzał na bramkę jest nie lada wysiłkiem i wyglada jakby wręcz fatalnie.
To nie są gole z ,których można się cieszyć.



“Zabierz mu tą piłkę!”


Defensywa w myśli ciężkości o ,której napisałem powyżej jest dość trudna ale taka też powinna być bo jednak to my probujemy przechytrzyć przeciwnika, odebrać mu piłke i pogrążyć.

W pierwszym meczu jak i w paru późniejszych odczułem jak denerwujące może być bronienie się.
eFootball daje nam dwie możliwości, pierwszą w ,której trzymamy klawisz pressingu i modlimy się ,że zawodnik dobiegnie i odbierze piłke oraz drugą gdzie możemy bronić się pozycyjnie co po łącznej ilości dziesięciu meczy po prostu mi nie wychodziło i czułem jakby każdy zawodnik robił wszystko tylko nie to oco go głośno proszę.
W arsenale obrony mamy również wślizg i zwykłe odebranie jednak bądźmy szczerzy każde dotknięcie rywala jest uznane za faul, nawet jeśli rywal stal metr lub dwa dalej a my sprintem przejęlismy piłke.
Sędzia gwiżdże praktycznie wszystko, co sprawia ,że jesteśmy sfrustrowani bo jednak przerywa to flow gry i meczu a nieustanne powtórki tylko pogarszają sprawę.
Całości nie poprawia też A.I. ,które jest żywcem wyjęte chyba z gier na psx, zachowuje się jak dwulatek który pierwszy raz widzi grę i robi rzeczy ,których w np Fife nie uświadczymy.
Dla przykładu, kiedy stosujemy pressing A.I. przy własnej bramce nawet nie probuje podać mając zawodników obok, stoi i czeka co jest wręcz smutne.



“Prosto między nogi?!”

Przejdźmy do stałych fragmentów gry, są one nieodzowną częścią pilkarskiego życia każdej z drużyn, prowadzą to wspaniałych momentów, powrotów czy też błędow po których druzyny tracą gole.
W eFootball rzuty rożne możemy wyrzucić za okno, przy “wadze” piłki i zachowaniu gracze są wręcz arcytrudne pod względem rozegrania nie mowiac o ładnej bramce z główki.
Nawet gdy wykonuje je przeciwnik to wyglądają tak samo źle jak nie gorzej niż nasze, tutaj mam idealny przykład.
Czterokrotnie zdarzyło mi się ,że gdy przeciwnik wykonywał rzut rożny to gracz ,który stoi na krótkim słupku dostał w “klejnoty” (tak, jest nawet tego animacja) po czym piłka wyszła poza pole bramkowe i gra głupiała, musiałem odczekać minutę aż gra załapie ,że różny jest do powtórki bo to mój gracz wybił.
Podobnie jest z rzutami wolnymi czy karnymi, wyczucie ich graniczy z cudem co bardzo mnie dotknęło bo jednak grając z kimś to były te cudowne momenty ,które potrafiły przechylić szalę na naszą korzyść.


“I co zostało nam?”

Po spotkaniach w trybie offline przyszła pora na tryb online, który po wejściu w niego znowu przywitał mnie wykrzaczeniami i zawieszaniem się gry.
Gdy jednak udało mi się w tryb wejść ponad 15 minut czekałem na swój pierwszy mecz ,który nie wiem czy to z powodu internetu przeciwnika czy też nie, ale był praktycznie niegrywalny i został przerwany w połowie po kolejnym wykrzaczeniu się gry.
To był moment w ,którym powiedziałem grze dość.
Spędziłem w niej prawie 6 godzin i to o 6 godzin za dużo.

eFootball 2022 w aktualnym stanie jest po prostu odpychający, niegrywalny i jest środkowym palcem od Konami nie tylko dla fanów Pro Evo ale dla fanów piłki nożnej ogółem.
Już lepiej kupić używaną fife21 za 30-50zł niż męczyć się grając w coś co nie powinno nigdy ujrzeć światła dziennego Plusy: + Czytelne menu Minusy: - grafika jak z gier na ps3 - wszystko waży setki kilogramów - Bug goni bug - Częste wykrzaczanie się gry - Praktycznie nie grywalna - Można minusy wymieniać bez końca

poniedziałek, 20 września 2021

Domestic Girlfriend (Recenzja Anime) / Domestic No Kanojo

 

                      
        Czy anime w stylu „I love you my stepbro!” może być dobre?

Czy taka miłość może zainteresować kogokolwiek tak bardzo jak np. stary dobry „Sex w wielkim mieście” i sprawić że będzie chciało się więcej i więcej?
Nie będzie to kłamstwo jeśli stwierdze, że na ten tytuł nikt nie jest i nie będzie gotowy, ale mowie to w dobrym tego słowa znaczeniu.
I nic nie opisze tego anime lepiej niż ono same siebie słowami „przestałem być prawiczkiem”, bo tak będziemy się czuli kończąc je a bynajmniej sam czułem ,że pewne dziewictwo straciłem.